Tutaj znajdziesz informacje z wydarzeń roku 2013.

czwartek, 5 grudnia 2013

Obchody Dnia Górnika 4 XII 2013

 

    Kościół w Brzezince.
Spotykamy się w tym szczególnym dniu, na Mszy Świętej dedykowanej ludziom, którzy swe losy związali
z pracą pod ziemią. Górnicy, to nasza grupa zawodowa.

Na zdjęciu moment wejścia Pocztu Sztandarowego Stowarzyszenia do Kościoła w Brzezince.
Koledzy
w  mundurach górniczych, zajmują miejsca w ławach kościelnych.
Msza Święta w intencji ludzi pracy pod ziemią - to również przeżycie duchowe dla ich matek, ojców, synów, córek, a nawet wnucząt.

Na zdjęciu po prawej koledzy:
Marian Korczyk
Kazimierz Rydzoń
Władysław Ziajka

Po Uroczystej Mszy Świętej - przechodzimy do Remizy Straży Pożarnej w Brzezince.


   Sala Remizy Straży Pożarnej w Brzezince

Pięknie udekorowana sala Remizy Straży Pożarnej. Oczekiwanie na pierwszych gości dzisiejszej "Karczmy Piwnej". Tak, zawsze zaczynam relację z Karczmy piwnej,organizowanej przez Stowarzyszenie Górników
w Brzezince.

      Jeszcze puste stoły, ale za chwilę pojawią się pierwsi uczestnicy spotkania. Cisza, a za kilka minut gwar, ruch, śpiew  i okolicznościowe przemówienia.

Karczma Piwna 2013
Powitanie



Karczma Piwna 2013 - otwarta. Władysław Piętka: Przewodniczący Stowarzyszenia w krótkich zdaniach, dokonuje powitania przybyłych uczestników dzisiejszej imprezy.  Pozdrawia zasiadujących na sali, jak również za stołem prezydialnym.

Wita honorowego członka Stowarzyszenia Górników Wójt Gminy Oświęcim: Panią Małgorzatę Grzywa.
  Wita kolegów ze Stowarzyszenia kolegę: Władysława Ziajkę i Andrzeja Ryszkę. Wita wszystkich obecnych.
Stół prezydialny w miarę upływu czasu zmieniał się. Przybywali i odchodzili kolejni goście dzisiejszego spotkania.
Po odegraniu hymnu górniczego, wspomina kolegów, którzy zakończyli swój "fedrunek". Odeszli na "wieczną szychtę". Minuta ciszy to symbol naszej pamięci.


                                                                Karczma Piwna 2013 - otwarta

Głos zabiera Pani Wójt Gminy Oświęcim: Małgorzata Grzywa.
Nawiązuje do tradycji górniczych pielęgnowanych przez nasze Stowarzyszenie.
Życzy dobrej zabawy. To co mówi jest przekonywujące. To trzecia jej obecność na Karczmie piwnej. Pani Wójt przyzwyczaiła się do nas i odwrotnie!
Po części oficjalnej czas na degustację golonka.
Porcja golonka nie do "przejedzenia". Na oko ważąca ponad kilogram. Z podziwem patrzyłem na idealną "linię" Pani Wójt, której ta olbrzymia dawka kalorii nie zaszkodziła! Mamy okolicznościowe powitania za sobą - czas na konkrety.


Za szczególne zasługi dla Stowarzyszenia uhonorowano trzech członków miejscowej braci górniczej: Adama Dybczaka, Władysława Strasza i Zdzisław Guta.  Dyplomy bez podpisu nadającego. Dobre i to!

Kufel Piwny 2013

Godło Stowarzyszenia Górników w Brzezince i druga strona - tańczący górnik

Specjalnie wyeksponowałem zdjęcia kufla piwnego roku 2013. Kufel - atrybut Karczmy Piwnej musi zająć miejsce na jakie zasługuje. Co warta jest jest Karczma Piwna bez kufla?
Nie będę nawet próbował odpowiedzieć.
Mógłbym przywołać historię powstania i tradycji picia piwa, ale nie ma na to czasu.
Nie wiem, czy wszystkim wiadomo, że już dawno temu istnieli ludzie, którzy ten szlachetny trunek próbowali zmienić. Zmieniali jego skład według własnej receptury! Mówiąc wprost dolewali ..wody. Kara była symboliczna. Wyrokiem ówczesnego sądu, taki delikwent był publicznie ... topiony! Gdyby taka kara obowiązywała do dziś - zawód barmana byłby bardzo zagrożony.




Jak Karczma Piwna, to czas wspomnienia przeżytych chwil na kopalni. To również czas na zwykłe pogaduszki.

Uśmiech na twarzy jest oznaką dobrego humoru. To właśnie święto jest tak pomyślane, by rozładować troski dnia codziennego, przy piwie i dobrym jedzeniu. Co będziemy pamiętać z dzisiejszej Karczmy Piwnej? Spotkania z kolegami. atmosferę spełnienia misji. Mam na myśli naszą karierę zawodową. Będziemy pamiętać smak zimnego piwa i dania bez którego Karczma Piwna się nie obejdzie - golonka. A, nie chce się pamiętać o kłopotach jakie spotyka górnictwo. Żal, że tyle włożonego trudu przez lata naszej pracy pod ziemią idzie w zapomnienie. Co na to powiedzą "przodownicy pracy".

Na chwilę "odchodzę" z sali gdzie odbywa się dzisiejsza impreza. Co mnie do tego skłoniło? Już mówię:

Prowadzący Karczmę Piwną, pan Mirek z Rudy Śląskiej zadaje pytania. Pytania nie trudne, ale odpowiedzi na nie przysparzają młodym adeptom sztuki górniczej wywołanych do odpowiedzi... kłopot.

Pytanie brzmi: jakie kolory spotykasz na czako górniczym?

Powiem szczerze, gdy padło to pytanie - sam przez moment szukałem w pamięci znanych mi przecież kolorów spotykanych na czako górniczym.
Jakie jest moje zaskoczenie, gdy na te pytania prawidłowo odpowiada.... pani Wójt! Wyrazy szacunku!

                          Pozostaniemy jeszcze przy kilku symbolach kojarzonych z górnictwem.

Szyb górniczy. Namawiany jestem  poprzez wiadomości spływające na adres strony, by przybliżyć wiedzę o sprawach szybowych. Obiecuję, że powrócę do tych spraw w innym terminie. Moja wiedza na tematy szybowe to 15 lat lat pracy w oddziale szybowym. Wcześniej: przodki i ściany wydobywcze. Czy jest to dużo, czy mało? Gdybym chciał porównać stanowiska na przodku, ścianie, czy w oddziale szybowym pod kątem odpowiedzialności, czy niebezpieczeństw czyhających na ludzi tam pracujących. Nie umiałbym odpowiedzieć. Są to stanowiska nieporównywalne. Inne zagadnienia, inna wiedza, inne predyspozycje. Mógłbym jeszcze kilka takich przykładów podać.

                                               
                  Teraz tylko szybki bieg poprzez wspomnienia.

Z łezką w oku wspominam czas pracy  na kopalni.

Było ciężko, było niebezpiecznie, było też, mimo braku światła  dziennego.. coś co tworzyło niepowtarzalny klimat pracy pod ziemią. Każdy z nas pamięta chwilę, gdy wychodziło się z klatki i z pytaniem cisnącym się na usta - jak tam na polu?
Gdyby, ktoś zadał mi pytanie co takiego było, że "poszedłeś" na  kopalnię?

Na, tak postawione pytanie z całą odpowiedzialnością......szczerze bym nie umiał odpowiedzieć. Zacząłbym lawirować wspominając, lub dukając coś o zarobkach i etosie pracy górnika. Ale nieszczera byłaby to odpowiedź. O zarobkach, bym się może i nie spierał. Były na pewno wyższe - niż w innych zawodach.

Co do etosu " pracy górnika"...... to nasłuchałem się - takich określeń z okazji "Barbórki" poprzez  propagandę telewizyjną.

O, jakim etosie myślał chłopak dwudziestokilkuletni nosząc "ringi" na ramieniu, lub "kuloki' na wykładkę do przodka? Kolejka podwieszana pojawia się za kilka lat.

Ryczący sztygar wiecznie niezadowolony z naszej pracy. Praca na trzy zmiany. Sobota i niedziela dniami "apelowymi". Co to znaczy? Starzy górnicy wiedzą o co mi chodzi. Młodzi niech się nas spytają.

Człowiek był młody i każde poklepanie przez kierownika po plecach było traktowane jako wielkie wyróżnienie - jesteś "doceniany", taka myśl świtała ci w głowie. Jaka to była nagroda? Mogłeś się przekonać.... już niedługo.

"Potrzeba chwili" - byś dłużej został w pracy, byś zrobił robotę nie specjalnie dbając o przepisy górnicze. Dlaczego to piszę, gdy trwa Karczma Piwna i powinienem cieszyć się ze spotkania z kolegami. Odpowiadam.

Cieszę się - autentycznie, ale jest coś w człowieku, gdy budzą się wspomnienia, a one nie zawsze są takie piękne, jak chwile przeżywane na Karczmie Piwnej wśród kolegów z pracy.

O tzw. etosie mogłem mówić, po dobrych kilku latach jak już "dostałem" etat.  Wtedy ten etos zaczął przybierać materialne korzyści. Częściej  dostawałem premie, czy wyróżnienia. Więcej zarabiałem, nie pracowałem już tak ciężko fizycznie. Moja praca była już ukierunkowana na inne problemy. Nie bolał mnie kręgosłup lub ramię od noszenia ringów, ale "bolała" mnie głowa od problemów, które trzeba było rozwiązać i decyzji które trzeba było podejmować.

Dlatego określenie etosu pracy górniczej - u mnie jest wypaczone poprzez sytuacje, która mnie zmusiła do pracy na dole. Liczyła się rodzina i zarobione pieniądze na ich utrzymanie.

Może rodzina i zarobione pieniądze na ich utrzymanie to jest określeniem etosu?
Szczerze mówiąc po przepracowaniu tylu lat na dole kopalni nie umiem jednoznacznie się wypowiedzieć. Śmieszą mnie medale, pióropusze, dumnie łopoczące na wietrze u ludzi.... z pracą na dole niewiele mają wspólnego.

Dlatego, jak słyszę opowiadania o "etosie" czuję, że opowiadający nie wie o czym mówi, albo że pracował tam gdzie takie określenie nie miało miejsca.

Wracamy na salę. Co tutaj się dzieje?

Trwa zabawa. Dobre jedzenie i zimne piwo pobudza do ruchu.

Dyby dla niepokornych i konkurs picia piwa

Zawody kto szybciej przetnie "kuloka"

Tego można się uczyć od nas. Na kopalni nie tylko liczyła się brutalna siła, ale rozum, spryt. Czego nie brakuje moim kolegom biorącym udział w zawodach. Po kilku sekundach kulok jest przecięty - jak wygląda to u konkurencji?


Połowica nie przecięta, a starsi koledzy już odpoczywają!
Na przyszły rok - młodzi koledzy będą już mądrzejsi
o wiedzę, jaką wynieśli z tej bolesnej porażki.

Młodzi adepci dostali specjalną piłkę do cięcia drzewa.
Jak ona wygląda od strony technicznej, tego już nie muszę dodawać!
Do roboty trzeba się przygotować!

Jeszcze na zakończenie, kilka sprośnych kawałów górniczych i powoli, nie ubłagalnie Karczma Piwna zbliża się do końca.
Jaka ta Karczma była? Każdy mam nadzieję wyniósł coś pozytywnego. Coś, co go zainteresowało.
Spotkanie z koleżankami i kolegami po latach ciężkiej pracy jest nie do pogardzenia. Tu jest właściwa atmosfera do wymiany poglądów i wspomnień związanych z pracą na kopalni. Tu spotykają się ludzie wiedzący wszystko, na tematy górnicze.

.

Pani Wiesiu, Józefie, Krzysztofie - po dużym łyku i do spotkania za rok. Tego życzę wszystkim.

Ostatnie pamiątkowe zdjęcia i Karczma Piwna 2013 - przechodzi do historii.

sobota, 12 października 2013

Zebranie Sprawozdawcze Stowarzyszenia.Brzezinka 12.10 2013

Słaba frekwencja, a tematy ważne. Zanim przejdę do sedna spraw poruszanych powiem tylko tyle: że przed przyszłym Zarządem Stowarzyszenia, który będziemy wybierać w roku 2014 - stanie trudne zadanie uporania się z problemem niskiej frekwencji, a przecież obecność na Zebraniu Stowarzyszenia - jest obowiązkiem członka Stowarzyszenia.

Trudno podejmować decyzje decydujące o kształcie działania Stowarzyszenia, gdy nie ma połowy czynnych członków Stowarzyszenia. Gdyby się uprzeć - to można odnieść wrażenie: że obecna mniejszość na Zebraniu, zadecydowała o nieobecnej większości.

Uczestnicy dzisiejszego Zebrania - Brzezinka

Do rzeczy: skupię się tylko wybiórczo na dwóch Uchwałach, dzisiejszego dnia.

Podjęto Uchwałę o zmianie zapisów o wyborze Przewodniczącego i Zarządu Stowarzyszenia. Wcześniej  Zebranie wyraziło zgodę na takową zmianę.

Podjęto Uchwałę o utrzymaniu składki członkowskiej na dotychczasowym poziomie.

Zanim te decyzje zapadły - Kolega Przewodniczący Wł. Piętka nakreślił cel  zmian w Statucie Stowarzyszenia. Zrobił to - "po swojemu".

Był trochę za i trochę przeciw proponowanym zmianom. Powiem szczerze w pewnym momencie, trudno było zrozumieć o co w tym wszystkim chodzi?

Trzeba było czasu i skrajnych - wzajemnie wykluczających się wypowiedzi członków Stowarzyszenia, by Uchwałę przegłosować w takim brzmieniu, jaka będzie obowiązywać od przyszłego roku, a która została przedstawiona przez Zarząd Stowarzyszenia uczestnikom dzisiejszego Zebrania.

Propozycje zmian w Statucie, po dyskusji zostały przyjęte. Odniosłem wrażenie - dopiero dzisiaj jako uczestnik Zebrania, że poszliśmy na "skróty". Mowa o Zarządzie Stowarzyszenia.

To co miało służyć - {mowa o zmianach zapisów w Statucie} i wzmocnieniu pozycji Przewodniczącego, który wzorem Premiera Tuska, dobiera sobie ministrów, do "roboty"... zostało odebrane - jako tworzenie kliki w ramach Zarządu. A, jeszcze do tego argumenty o łamaniu "demokracji".

Trochę to dziwne, bo przyszły Przewodniczący z przyznanym mu mandatem, powinien mieć tę przewagę, lub inaczej mówiąc; możliwość dobrać sobie współpracowników, do ciężkiej pracy w Zarządzie Stowarzyszenia. Oczywiście, powinno się  to odbyć w "mocy prawa", czyli wybrany Przewodniczący; proponuje swoich kandydatów i przedstawia ich pod osąd Zebrania.

Członkowie Zebrania korzystają ze swoich uprawnień...mogą ich zaakceptować, poprzez głosowanie lub nie i procedury tzw. demokracji są zachowane. Dla mnie, takie rozwiązanie było proste i myślę uczciwe w stosunku do przyszłego kandydata na Przewodniczącego. Ale forma wyboru Zarządu Stowarzyszenia - mowa o uzupełnieniu składu  Zarządu została inna niż  ta przedstawiona powyżej -  znalazła większość i do niej teraz będziemy się odnosić.

Czyli  tak po "chłopsku", uczestnicy Zebrania wybierają:

Przewodniczącego wśród ewentualnych dwóch, trzech kandydatów i kandydat z największą ilością głosów - zostaje wybrany na Przewodniczącego Stowarzyszenia. Przy jednym kandydacie; prosta sprawa: 50% 1 głos liczby uczestników Zebrania.

Nie dodaję, co się stanie, przy braku chętnych na objęcie funkcji Przewodniczącego.

Druga część wyborów:

Członkowie Zebrania, wybierają do Zarządu 4-6 kandydatów z pośród liczby zgłoszonej przez uczestników Zebrania, a wybrani kandydaci do Zarządu, pośród siebie wybierają; zastępcę Przewodniczącego, Sekretarza i  Skarbnika.

I, taka informacja o proponowanych nowościach, powinna przed Zebraniem ukazać się na stronie, jeżeli mamy poważnie się traktować. Łatwiej wtedy o merytoryczną dyskusję i wyciągnięcie właściwych wniosków.

Ciekawe tematy i ich wcześniejsze przybliżenie na stronie, mogą powodować zwiększenie frekwencji na Zebraniach Stowarzyszenia.

Zaniedbałem ten temat i udzielam sobie ustnej nagany! Jak, mam iść dalej - to do tej wirtualnej nagany - jest jeszcze kilku kandydatów.

Zabiegać będę na przyszłość, by takie trudne i ważne tematy już przed Zebraniem, były sygnalizowane na naszej stronie. Przecież ta strona ma temu służyć. Zadałem sobie dużo trudu - mówiąc nieskromnie, By ją oprogramować i utrzymywać, edytować zdjęcia i opisy do licznych imprez organizowanych w ramach Stowarzyszenia, i nie mam wytłumaczenia, dlaczego, by nie zamieścić prostej informacji, by służyła ona dla lepszej wiedzy w poruszanym temacie.

Uważam, że dobrze zorientowany w temacie uczestnik dzisiejszego Zebrania, byłby bardziej przekonany do zmian, które były głosowane. Zmiany w Statucie powinny być tematem licznych wypowiedzi członków Stowarzyszenia, lub nawet przeprowadzonej wcześniej ankiety wśród członków Stowarzyszenia. Tylko pytanie; kto się będzie w to "bawił"? Dlatego, tak prowokuję..... bo padały głosy z sali o "niedemokratycznych wyborach"!

Osobiście nie mogę zrozumieć co ma demokracja do.......jeżeli proponowane zmiany pomogą lepiej pracować przyszłemu Zarządowi i przynosić jeszcze lepsze efekty niż dotychczas?

Dodam, również, że pomysł zmian w Statucie Stowarzyszenia - nie jest moim pomysłem. Pomysł zmian zrodził się w głowach członków Zarządu Stowarzyszenia, kilka lat wstecz, gdy jeszcze nie byłem członkiem Zarządu.

Myślę, że wytłumaczyłem o co chodzi w temacie zmian Statutowych.

piątek, 4 października 2013

Wyjazd na grzyby - Praczka

O godzinie 5.00, "wystartowalismy" na drugą wyprawę na grzyby. Po, ostatniej przygodzie nastrój niepewności, był widoczny, na twarzach grzybiarzy. Pytanie podstawowe; są grzyby i jaką pogodą przywita nas Praczka? Przypominam, że nikt z uczestników wczorajszej wyprawy.... o miejscowości; Praczka, nic nie wiedział. Jechaliśmy w "ciemno". Nawet zapewnienia, Pana Przewodniczącego i dodawanie otuchy, że panujemy nad sytuacją......  brzmiały nie przekonywująco. I, jaki był końcowy efekt? Dobry, a można rzec; bardzo dobry.

Miejsce wymarzone do zbierania grzybów. Lasy piękne. Cisza. Oprócz nas, nie spotkaliśmy innych grzybiarzy. Zbiory grzybów dobre. Pogoda dopisała. Posiłek, u Pani Danuty: smaczny i co najważniejsze: ciepły!

Tyle wprowadzenia. Czas na zdjęcia, które pokażą, że nie zmyślam.



Przyjazd na miejsce - godzina 8.00. Czas na przebranie się w ubrania ochronne - chroniące nas przed porannym zimnem  i przed kleszczami -  gumiaki chroniące nogi przed przemoczeniem i do lasu! Teraz podstawowe pytanie; w którą stronę się udać? Najlepiej wyszli Ci, którzy zdali się na przypadek.Pełne kosze grzybów robią wrażenie  po mizeri, jaką dane było nam przeżyć w Leśnej.

Że polskie lasy są piękne, niech świadczą zdjęcia. Urok miejsc, jest nie do oddania poprzez aparat fotograficzny. Samemu, trzeba to zobaczyć! Proponuję kliknąć na zdjęcie dla powiększenia.

Sa, też grzyby. Zdrowy las obfituje w różnego rodzaje grzybów i ich gatunków. Tych grzybów, akurat można nie jeść. Chyba, że ktoś się bardzo uprze. One raczej służą zwierzętom leśnym, jako lekarstwo na ich dolegliwości.

Proszę podziwiać! Ci, których wystraszyły prognozy pogodowe i komunikaty o braku grzybów w lesie - czują teraz zakłopotanie. Zbiory przeszły oczekiwania. Może się zagalopowałem? Zawsze można kupić po drodze, a w domu z dumą obnosić się ......pokazać zbiory!

Kolega, Andrzej triumfalnie powraca z lasu. O jego dokonaniach można, będzie dowiedzieć się w "Galerii". Tam, będzie więcej informacji.

hhhhhhhhhhhhhhhh

Prezentowane na zdjęciu "prawdziwki", są dla mnie uwieńczeniem trudów - oczywiście w pozytywnych znaczeniu - dzisiejszej wyprawy na grzyby. Sam byłem zaskoczony takimi okazami. Na pewno "tubylcy", kpią z takich okazów, ale dla mnie są to największe dokonania.

W tym miejscu kończę przygodę leśną. Czas przejść do przeżyć kulinarnych; Pani Danuty Moroń.

Obszar Gminy Kluczewsko, obejmuje północny skraj Niecki  Włoszczowskiej oraz wzgórza jurajsko-kredowe. Utworzony tutaj w 1988  roku Przedborski Park Krajobrazowy chroni, szczególne walory   przyrodnicze i krajobrazowe  Wyżyny Przedborskiej wraz z doliną rzek   Pilicy i Czarnej Włoszczowskiej. Tutaj znajduje się miejscowość; Praczka. Tyle wprowadzenia.

Posiłek na świeżym powietrzu, jest uwieńczeniem trudów wędrówki, po lesie.

Gorąca kaszanka i kiełbaski smakują rewelacyjnie. By, być precyzyjnych, po jednej kaszance i kiełbasce, na osobę, Trudno. Na przyszłość musimy zwiększyć "racje żywnościowe". I, to będzie mój postulat. Świeże powietrze wymusza inne zachowania i to trzeba, będzie uwzględnić. Jestem pewny, że na przyszły rok, odwiedzimy, to miejsce, bo tu warto.... przyjechać.

Pani Danuta; gospodyni dzisiejszego spotkania i szefowa firmy, jaką prowadzi. Można, tutaj dobrze zjeść,  wyroby z domowych świń zamówić można u Danuty i Lucjana Moroniów we wsi Praczka. Gospodarz,  był kucharzem w wojsku. Można skorzystać z tanich noclegów i co jest dla mnie dużą niespodzianką - można wynająć kajak i przeżyć przygodę życia. W tym wszystkim pomaga grożny pies, który za rok wart, będzie tego określenia.

Panie Przewodniczący! Pojechaliśmy w "ciemno". A tu, taki sukces. Piękna pogoda, grzyby w lesie, dobry posiłek, doskonała atmosfera. Zadowolenie na twarzach uczestników. Czy muszę, jeszcze coś dodać?

Tak, muszę! Dogasające ognisko: to czytelny znak..............., że czas wracać do domu. A, szkoda!

Jeszcze zdjęcie ukazujące zbiory i gorąca, ale przyjazna atmosfera podczas, wymiany poglądów uczestników wycieczki w luksusowym autokarze - Panie Krzysztofie.

piątek, 4 października 2013

 Wyjazd na grzyby - Leśna

Leśna

Wyjazd na "grzyby" do miejscowości: Leśna, mamy już za sobą. I, całe"szczęście". Mimo dużego zaangażowania organizatorów w przygotowanie i doprowadzenie do wyjazdu dużej grupy grzybiarzy. Wyjazd, to wielka klapa. Zimno, deszczowo, brak grzybów, brak możliwości rozpalenia ogniska, by upiec kiełbaski - dopełnił czarę goryczy. Gdyby, tego było mało krótkotrwała burza z piorunami w lesie zrobiła na grzybiarzach"wrażenie". O, takiej przygodzie, trzeba szybko zapomnieć! Przypominało mi to tzw.  "szkołę przetrwania".

Ten, obrazek wyjaśnia wszystko.Przemoczony do przysłowiowej "suchej nitki". Ponury las w głębi, brak grzybów. Kałuże wody, nie napawają optymizmem. By, tego było mało,zdjęcia w aparacie uległy zniszczeniu. To są  jedyne zdjęcie, jakie udało mi  się odzyskać.
Przed nami wyjazd do miejscowości - Praczka. Idę o zakład, że ta miejscowość nikomu nic nie mówi. Nawet, trudno, ją znaleźć na mapie. Po, tym co przeszliśmy w Leśnej, to nic nam już nie może zaszkodzić! Jesteśmy zahartowani.

By, kończyć pozytywnym akcentem.......gorzej już nie będzie! Miejscowość w Leśnej od dzisiaj,             będziemy polecać...... kolegom, których nie lubimy!

wtorek, 3 września 2013

Prażone - Pławy. Dom Ludowy - 31 sierpień. 2013

W sobotę koleżanki i koledzy ze Stowarzyszenia Górników w Brzezince, spotkali się na tradycyjnych: "Prażonych".

Moja relacja z tego spotkania, może być nieprecyzyjna, gdyż nie byłem obecny na tym spotkaniu. Kolega Władysław Ziajka w skrócie opowiedział mi o tym spotkaniu więc, spróbuję na podstawie zdjęć i skróconej wersji relacji kolegi Władysława odtworzyć zdarzenia z Pław.

By, być precyzyjny kolega Władysław, nie należy do osób "wylewnych" w opowiadaniu wydarzeń, więc jego wersja wydarzeń - ta najbardziej skrócona pozostaje dla mnie dalej nie do ogarnięcia. Wiem, tyle samo po relacji, jak i przed nią. "Krzepiące" są słowa Pana Władysława; dasz sobie radę. Więc.... do roboty.

Będę się opierał, jednak o materiał zdjęciowy i własną fantazję i doświadczenie z poprzednich spotkań.

Najpierw trzeba przygotować, by następnie coś zjeść. Cisi "bohaterowie", dzisiejszego spotkania. Nie wymieniam po imieniu - wszyscy się na tyle znamy, że byłoby to nawet nie na miejscu.

Prażone – potrawa pochodząca z Zagłębia Dąbrowskiego. W Porębie w woj. śląskim co roku organizowany jest „Światowy Festiwal Prażonek”. Tego do tej pory nie wiedziałem. Prażone sporządzane są z ziemniaków krojonych w plastry lub kostkę i duszonych w kotle ze smalcem, cebulą, kiełbasą, boczkiem, , przykrywane liściem kapusty lub ew. papierem śniadaniowym, które to następnie dociska się ściśle i szczelnie pokrywką dokręcaną na śrubę. Doprawiane odpowiednio solą i pieprzem.
Klasycznie przygotowywane na ognisku w żeliwnym kociołku z dokręcaną pokrywką. Tyle krótkiego wprowadzenia w historię pieczonego ziemniaka w garnku żeliwnym.

Na zdjęciu lewym poniżej: Pan Przewodniczący pokazuje palcem. Na zdjęciu prawym poniżej: Pan Przewodniczący, grzebie patykiem w ognisku - do czego zmierzam: odpowiedź, jest w następnym opisie.

Wzorując się na innych stronach internetowych, gdzie pracodawcy muszą być przedstawiani w sposób nie budzący wątpliwości - " kto tu rządzi"  - mam na myśli na przykład stronę internetową Gminy Oświęcim, gdzie Pani Wójt, jest przedstawiona w każdych pozach: tu głaszcze dziecko po głowie, tam się uśmiecha, tu przemawia, tu .....mógłbym wymieniać w nieskończoność. To mnie pobudziło do działania. Postanowiłem wyrównać krzywdzącą dysproporcję w przekazie naszego Przewodniczącego Stowarzyszenia na naszej stronie. Od dzisiaj, zawsze będę poświęcał, Mu więcej uwagi. Wzorce trzeba brać od najlepszych. Kończąc miniserial z Panem Przewodniczącym; ostatnie zdjęcie - Mu poświęcone: Pan Przewodniczący tańczy z żoną. Czy to jest wazeliniarstwo, czy inna kryjąca się aluzja? Nie ma tutaj żadnych podtekstów. Wiadomo mi nie od dzisiaj, że Pan Przewodniczący nie pcha się na "afisz". Robi swoje i to widać.

Wiadomo, że żartuję, że tak przedstawiam zdjęcia. Tylko, co można napisać z tego samego miejsca, jeżeli dana impreza odbywa się cykliczne? Miejsce to same - a jeszcze mój problem jest podwójny. Nie byłem i nie widziałem, a coś trzeba przekazać na stronie, by pozostał ślad po tym spotkaniu.

Po "ziemniaczanej" uczcie; czas na popisy taneczne. Kolega Stanisław oraz nowa oprawa wizualna - na swoim stanowisku.

Jak zwykle z życiu. Coś ma początek i naturalną sprawą powinien być............... koniec. Do następnego spotkania.
W naszej "Galerii", można zobaczyć zdjęcia tu nie publikowane.

sobota, 22 czerwca 2013

Wycieczka do Zakopanego 14 - 15 czerwca 2013

Wycieczka dwudniowa. Tradycyjne miejsce u Pani Marii, z Murzasichla. Nie, byłem uczestnikiem wycieczki, więc zajmę się suchym przekazem, na podstawie nadesłanych, mi zdjęć.

Po drodze do Zakopanego zwiedzanie miejscowosci:

Ludźmierz


Wartości poznawcze i duchowe gwarantowane. Sanktuarium robi wrażenie.
Położony nad Czarnym Dunajcem Ludźmierz jest najstarszą wsią na Podhalu.
To tutaj, w nie istniejącym już dziś dworze, w 1865 r. urodził się poeta Kazimierz Przerwa-Tetmajer.
Jednakże największym skarbem miejscowości,  jest słynąca łaskami figurka Matki Bożej z Dzieciątkiem, zwana Gaździną  Podhala.

 

Ludźmierz jest najstarszą parafią katolicką na Podhalu. Jego historia sięga XIII wieku. Wiąże się z historią możnego rodu  Gryfitów, który już pod koniec XII wieku otrzymał mocą nadań książęcych,we władanie ziemię podhalańską.

W Ludźmierzu, znajduje się Sanktuarium Maryjne, które 18 maja 2001 zostało podniesione do godności Bazyliki Mniejszej. Jest to religijne centrum Podhala oraz stanowi cel wielu pielgrzymek.

W Ludźmierzu miało miejsce wydarzenie, uznawane przez niektórych za  prorocze. 15 sierpnia 1963 r., w trakcie Uroczystości Koronacji figury Matki Boskiej Ludźmierskiej, której przewodniczył prymas Polski Stefan       Wyszyński, biskup Karol Wojtyła chwycił w locie berło, które wypadło z ręki figury. Wydarzenie to zostało zarejestrowane i można je zobaczyć w filmie pod tytułem - Świadectwo.

Po zwiedzeniu Sanktuarium - kierunek; Zakopane.

Krótki pobyt w Muzeum Kasprowicza.

Zdjęcie zbiorowe uczestników wycieczki, na tle Muzeum Kasprowicza. Kasprowicz bywał w Zakopanem wielokrotnie, a kiedy w 1923 r. kupił  willę na Harendzie osiadł tutaj na  stałe. Zamieszkał w niej wraz ze  swoją żoną, Marią z domu Bunin (Rosjanką, którą poznał we Włoszech).Jego willa na Harendzie – a od 1950 r. muzeum jemu poświęcone, znajduje się w połowie drogi między Zakopanem a Poroninem. Willę zbudowano na stromym zboczu, u stóp którego przepływa potok Zakopianka. Wejście do  niej prowadzi przez werandę, z której roztacza się wspaniały widok na  pobliskie góry. Dom na Harendzie wybudował w 1920 r. góral Jan Kluś Fudala z przeznaczeniem na pensjonat.

Cel dzisiejszej wycieczki: miejscowość Murzasichle. Gościna u "Pani Marii". Zaczynamy od zbiorowego zdjęcia.

Co się, tu działo niech - zdjęcia mówią za siebie:

Zbiorowe zdjęcie uczestników wycieczki do Zakopanego. Nie chciałem zdjęcia powiększać do większych rozmiarów. Kto jest ciekaw szczegółów: radzę kliknąć, na zdjęcie dla powiększenia.

Serwowany gulasz, kiełbaski smakują jakoś inaczej, niż w domu!

Panie Józefie. Jestem pełen podziwu, dla Pana dokonań. To, że znalazł Pan, jeszcze czas dla zrobienia kilku zdjęć na stronę, a taki był Pan zapracowany.

Zakończenie pobytu, u Pani Marii - skutkuje wspólnym zdjęciem:        Pana Przewodniczącego i Gospodyni. 
Pozostaną wrażenia, które jak sądzę,  będą przekładać się na wymuszenie na Zarządzie Stowarzyszenia - zorganizowanie podobnych imprez.
Pytanie; czy dwa dni wystarczą, na tego typu wycieczki?
Jestem ciekaw......gdyby padła  propozycja wydłużająca pobyt naszych członków Stowarzyszenia do tygodnia i gdyby na zbliżającym się  jesiennym Zebraniu Stowarzyszenia, taka propozycja się pojawiła. To może warto, by było ją rozważyć? Miejsce sprawdzone. Dobry punkt wypadowy na Zakopane i nie tylko. Mimo, że wycieczka z założenia trwała dwa dni - ale, trzeba odliczyć dojazd i powrót: to pozostaje mało czasu na inne ciekawe miejsca do zwiedzenia.
Nie, twierdzę i upieram się,  że pomysł dobry...... ale dyskusję  warto zacząć.  Jeżeli pomysł  zostanie podchwycony, wtedy trzeba  przygotować, kilka scenariuszy na spędzenie, tu czasu. Zdaję sobie sprawę, że inaczej rozkłada się obowiązek "tzw opieki"  nad wycieczką dwudniową, a inaczej gdy czas pobytu dużej grupy zostanie wydłużony w czasie. Trzeba by było ustalić nowe reguły gry, obowiązujące przyszłych uczestników. Może organizować grupy nie tak liczne? Ale, jak mówię - jest, to tylko scenariusz, gdzie do jego realizacji potrzeba wielu, wielu działań. I, znowu podpieram się stwierdzeniem, że jest to pomysł redagującego stronę internetową Stowarzyszenia, a nie członka Zarządu. I, tu odpowiedzialność za słowa i pomysły są inaczej ustawione. Tu można snuć przypuszczenia i popuszczać wodze fantazji.

Drugi dzień, to jeszcze krótka wizyta w Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, na Krzeptówkach.

Tyle  ciekawych rzeczy się  działo, że smutno teraz uczestnikom, pogodzić się, z myślą że jutro - czas wracać do domów.


Drugi pracowity dzień pobytu w Zakopanem dobiega końca. Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej na zakopiańskich Krzeptówkach zostało wybudowane jako upamiętnienie ocalenia życia papieża Jana Pawła II po zamachu z 13 maja 1981.
Głównym elementem jest kościół pw. Matki Bożej Fatimskiej wzniesiony w latach 1987-1992. Świątynia zostałakonsekrowana przez Jana Pawła  II 7 czerwca 1997. Obok kościoła znajduje się istniejąca od lat 50. XX wieku kaplica.

Wtzw. Parku Fatimskim na terenie sanktuarium umieszczony został ołtarz,przy którym Jan Paweł II odprawił mszę św. w Zakopanem pod Krokwią 6  czerwca 1997.
Obok niego odsłonięty w 2004 pomnik autorstwa Czesława Dźwigaja ukazujący Jana Pawła II.

To, już koniec przygody z pięknym Zakopanem. Wycieczka dobiegła końca - pozostały tylko - wspomnienia.


Na zakończenie zdjęcie, według mnie "bomba".

poniedziałek, 27 maja 2013

Spotkanie na Pławach. 25 V 2013

 




Spotkanie na Pławach
Zaczynamy od wielkiego "uderzenia na  wejściu". Każdego uczestnika  dzisiejszego popołudnia witają dwaj Panowie; Władysław i Kazimierz. Ich zadaniem, było czuwać nad całością dzisiejszej imprezy.  Piwo na wejściu, było przepustką  na salę. Sami, też  nie "wylewali za kołnierz".

Jak zawsze, albo inaczej......niekwestionowany lider - Prezes Stowarzyszenia; kolega Władysław Piętka otwiera dzisiejsze spotkanie. Wita uczestników, podaje kilka wiadomości dotyczących planowanej wycieczki do Zakopanego i szaleństwa czas zacząć, w dobrym tego słowa znaczeniu.

Że, można dobrze się bawić - udowodnili to uczestnicy popisów tanecznych  na  parkiecie. By być precyzyjnym - między stolikami.

Jak, już wspomniałem na wstępie - warunki pogodowe wymusiły na  organizatorach przeniesienie imprezy, która w zamyśle organizatorów, powinna odbyć się na "świeżym powietrzu", a  przeniesiona została do sali Domu Ludowego. Przy tak licznym zainteresowaniu uczestników dzisiejszym spotkaniem - trudno wymagać czegoś więcej, niż mogli  zaoferować organizatorzy........przy ograniczonych  zdolnościach powierzchniowych lokalu.

 

Chwila wytchnienia przy stoliku i zabawa rusza "pełną parą". Kolega; Józef Wiśniewski  wykazał się   dzisiaj kunsztem artystycznym i  co należy podkreślić -  jego repertuar przypadł do gustu uczestnikom spotkania.

Nie, każde Stowarzyszenie może się pokusić i ma to szczęście, że posiada w swoich szeregach kolegów, którzy swój talent artystyczny i możliwości techniczne - czyli inaczej mówiąc....posiadają sprzęt muzyczny i chcą go udostępnić, a sami przygotowują repertuar muzyczny, przy którym tak wesoło bawią się uczestnicy każdego spotkania organizowanego przez Stowarzyszenie.

Mam na myśli  kolegę Stanisława Paszka, z  którym teraz - kolega Józef  wzajemnie będą się uzupełniać!

Prezesi Stowarzyszenia, jak zawsze wiodą  prym na zaimprowizowanym parkiecie. Nie zazdroszczę, Prezesom funkcji jakie sprawują, nie zazdroszczę im splendoru, jaki na nich spływa, po udanych imprezach..... ale zazdroszczę im gracji z jaką poruszają się na parkiecie.
Tu, aż kipię z zazdrości. Dla mnie taniec kojarzył się  z samą obecnością na parkiecie i kiwaniem się z jednej nogi na drugą.

Zamiast organizować kursy komputerowe, nauki języków obcych, które nawiasem mówiąc nie wiadomo, czy w ogóle dojdą do skutku, poświęcić można  organizacyjną energię w próbę zorganizowanie "Kursu tańca dla opornych"!
Do kogo jest ten apel?  Do Zarządu Stowarzyszenia. By, było śmieszniej. Zapominam, że również jestem członkiem Zarządu i tu zaczyna się mój problem.

Że, można się pięknie bawić - to widać na zdjęciach, które prezentuję. Z lekkością jak wykonywane były różnego rodzaju figury.  nie wstydzili, by się uczestnicy popularnego programu - "Tańca z Gwiazdami".

Panie, Józefie podziękowania za dosłane zdjęcia. Część z nich wgrałem w "Galerii".

Wracając na parkiet,  to co  się na nim działo budzi wielki szacunek. Chcemy się bawić i to jest przesłanie dla organizatorów. Jest, dla kogo poświęcać swój czas i włożoną pracę.

Po emocjach tanecznych i degustacji "golonki", przyszedł czas na kiełbaski i pieczonego "oscypka". Kilka "rodzinnych" zdjęć na  zakończenie pracowitego wieczoru i finał:

 Kolega, Marian Korczyk przy odpowiedzialnej pracy, jaką jest dopilnowanie kiełbasek  na ruszcie.
Za swe starania i poświęcenie -  nadany mu został tytuł: "Pierwszego Grilowego Stowarzyszenia". Dodam, że tytuł, ten został nadany dożywotnio!
Co kryje się za tym honorowym tytułem? Robota, Panie Marianie.
Powoli kończymy przygodę z Pławami.
W imieniu Zarządu Stowarzyszenia, a szczególności Prezesa - podziękowania dla wszystkich koleżanek i kolegów, którzy pomogli przy przygotowaniach i obsłudze imprezy. Następne spotkanie we wrześniu. Czego można sobie od niego " życzyć?  Słonecznej pogody.
Na zakończenie dodam, że spotkałem się z opinią, że za mało zdjęć publikuję na stronie.
Chętnie opubllikuję więcej - tylko jest mały problem; muszę je posiadać!
Jednoosobowa "redakcja strony" jest uciążliwa. Chętnie poszerzę swój zespół o ludzi, którzy zechcą ze mną współpracować. Zapraszam.

Przypominam, że w "Galerii", można zobaczyć wszystkie zdjęcia, jakie zostały zrobione na spotkaniu.

wtorek, 14 maja 2013

11.maja. 2013 Wycieczka do Pszczyny - część I

Deszczowa pogoda z jaką przyszło się uczestnikom wycieczki zmierzyć w tym dniu - nie zepsuła dobrych wrażeń z pobytu w Pszczynie.

Już na wstępie dopowiem, że pobyt na Zamku w Pszczynie zaskoczył mnie pozytywnie. Nie spodziewałem się tylu eksponatów i sal tak pięknie pozostawionych potomnym. Bogactwo tutaj wyeksponowane robi wrażenie.

Prawie, że udało się uchwycić w aparacie fotograficznym Zamek w całej okazałości. Dysponujemy  takim sprzętem fotograficznym, że cud, że w ogóle coś się nam udaje. Na zdjęciu zbiorowym radzę: kliknąć dwukrotnie na zdjęcie: dla powiększenia - będzie można zobaczyć szczegóły.


Jest 11 maja 2013 - deszczowo, my zaczynamy przygodę przez wieki: Zamek od wewnątrz;                                                                         Przez takie korytarze możni tamtych czasów przechodzili do swych apartamentów, a służba pilnowała, by być gotowa na spełnienie każdej zachcianki. Pana, Pani.
Podejrzewam, że bliskość tego Zamku powoduje, że większość uczestników naszej wycieczki, była tu paradoksalnie po raz pierwszy lub, jeszcze w czasach w szkolnych. Zastanawiałem się ile lat minęło, ale pamięć jest zawodna i jeżeli miałbym zgadywać..... stawiam na 4 klasę Szkoły Podstawowej. Czyli byłem bardzo, bardzo dawno. Z tamtych lat pobytu tutaj: pamiętam - wrzeszczącą nauczycielkę, która  rozwydrzonych chłopców - przywoływała do porządku.

      

  Przepych tego miejsca robi wrażenie

 Warto kliknąć na zdjęcie , gdzie uchwyceni zostali,  przez aparat fotograficzny uczestnicy wycieczki.


Proszę zwrócić uwagę na zdjęciu po prawej stronie, na bogaty wystrój sali teatralnej.

Jest, to mamiastka pięknych eksponatów i komnat zamkowych. Na więcej zapraszam do "Galerii".


Na zakończenie pobytu w Zamku, należy wspomnieć o.........

księżnej - Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless, urodzona 28 czerwca 1873 roku, znana jako Daisy,czyli Stokrotka – arystokratka angielska związana z pałacem w Pszczynie. Pani, Przewodnik kilka razy z naciskiem, na jej postawę życiową nakreślała jej sylwetkę, jako księżnej z "ludzką twarzą".

Usytuowana jest w gotyckich piwnicach zamku. W sześciu             sklepionych pomieszczeniach oraz przylegającym do nich  korytarzu eksponowane jest europejskie i orientalne uzbrojenie z okresu XVI po początek XX wieku.
Najliczniej reprezentowana broń palna ręczna obejmuje karabiny,strzelby i pistolety z zamkami lontowymi, kołowymi, skałkowymi,kapiszonowymi i iglicowymi.
Drugą, dużą grupą uzbrojenia jest broń sieczna, przedewszystkim wojskowa. Obok wczesnych, XVI i XVII wiecznych mieczy,rapierów czy szpad wystawione są pochodzące z XVIII-XX wieku pałasze. Z relacji, Pani Przewodnik wynika: że zbroja, ta na prawym zdjęciu waży 30 kilogramów. Nie wyobrażam sobie walki w tym stroju. Dodam od siebie - patrząc na rozmiar: mieścił się w niej rycerz mierzący co najwyżej około 170 centymetrów i 60 kilogramów wagi. Na mnie ta zbroja musiałaby ważyć około - dostosowując proporcje: około 50 kilogramów!

11.maja. 2013 Wycieczka do Browaru Tychy - część II

Tyskie Muzeum Piwowarstwa zostało otwarte w 2004 roku, a zgromadzonotutaj liczne eksponaty dotyczące historii Tyskich Browarów Książęcych. Woryginalnym wnętrzu dawnej kaplicy obejrzymy kolekcje kufli, beczek, butelek, maszyn i narzędzi związanych  z piwowarstwem.Bardzo interesujący jest także trójwymiarowy film fabularyzowany, który     przeniesie nas do czasów pierwszych tyskich piwowarów. Browar powstał na początku XVII wieku na terenie obszaru dworskiego należącego do pszczyńskiego rodu Promniców.  Po raz pierwszy wymieniony został w 1613 roku.Kolejny przekaz o browarze pochodzi z urbarza państwa pszczyńskiego z1629 roku, który obok browaru wymienia również słodownię:  W 1825 r. Pszczyna, do tej pory stolica Wolnego Państwa Stanowego, została księstwem, a w 1861 r. Jan Henryk XI Hochberg, Książę pszczyński  przejął od Promniców folwark z browarem i jeszcze w tym samym roku  rozpoczął budowę nowego i nowoczesnego zakładu z warzelnią, chłodnią,słodownią, młynem, suszarnią i lodownią. Tyle pobieżna historia tego miejsca.

Pan, przewodnik próbował wszystkich sposobów, by zwiedzający mieli pojęcie o produkcji piwa, i chwała mu za to. Ja mam jednak zasadę; nie zagłębiać się w jego wywody, kiwać głową jak patrzy na ciebie i najważniejsza zasada: o nic go nie pytać! Wtedy sprawniej, to idzie. Nie będę ukrywał i myślę, że nie jestem w tym osamotniony - że po wyjściu z Browary, z opowiadań przewodnika niewiele zostaje.........














 



Tu, kończymy zmagania z kuflem piwa, a to nie jest koniec dzisiejszych wrażeń. Czeka nas, jeszcze degustacja kaszanki - by ładnie brzmiało "Śląskie Krupnioki". Trzeba przyznać: tempo jakie narzucono uczestnikom

dzisiejszej wyprawy - duże. Ciekaw jestem ocen, po tej wycieczce. Moim skromnym zdanie - wycieczka spełniła swoje zadanie. Nasuwa się prosty wniosek: nie trzeba jechać daleko, by spędzić wesoło kilka godzin, oderwanych od trosk dnia codziennego. To moja na gorąco ocena wycieczki. Nawet, Przewodniczący w rozmowie, przyznał, że miał obawy o atmosferę dzisiejszej wycieczki.


11.maja. 2013 Wycieczka do Zajazdu w Jedlinie - część III

Dzisiejsza wycieczka dobiega końca. Jeszcze na zakończenie pracowitego dnia. Chwila odpoczynku i mały poczęstunek.

Jak na gospodarza dzisiejszego spotkania przystało - kolega Przewodniczący serwuje pieczone kiełbaski. Pracowity dzień mieli obaj, Panowie Władysławowie. Myślę również o koledze Ziajce, który dostał w formie ustnej pochwałę, od Przewodniczącego za przygotowanie tej wycieczki. Już wcześniej na łamach strony sygnalizowałem, że ta wycieczka przysporzy, " trochę", kłopotów organizatorom. Że się, to wszystko udało - świadczy dobry humor uczestników, a przypominam deszcz, który cały czas dokuczał, nie był ........ sprzymierzeńcem, tych zamierzeń.                      













 Kilka zdjęć uczestników z dzisiejszej wycieczki. Czas powrotów do swych domów.

 

 

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

72 rocznica wysiedleń

22 kwietnia godzina 10.00. 2013 Brzezinka.

20 kwietnia 2013, mija 72 rocznica wypędzenia przez hitlerowskie wojska okupacyjne - mieszkańców Brzezinki, Pław, Babic, Broszkowic, Harmęż i Rajska. Na rozkaz Heinricha Himmlera wysiedlono okoliczną miejscową ludność
W marcu 1941 r. w trakcie swej pierwszej wizyty w Auschwitz Heinrich Himmler podjął decyzję o rozbudowie obozu macierzystego KL Auschwitz oraz o budowie nowego obozu dla 100 tys. więźniów (Birkenau). W ciągu następnych dwóch miesięcy, ze wsi Pławy, Babice, Broszkowice, Brzezinka, Budy, Harmęże i Rajska wysiedlono okoliczną ludność.
Wysiedlony obszar obejmujący też tereny wokół obozu w Auschwitz, z których ludzi wypędzono wcześniej nazwano "Strefą Interesów" obozu (Interessengebiet) i obejmował on 40 km kwadratowych powierzchni. Cały ten teren był stale patrolowany przez esesmanów z załogi obozu oraz miejscową policję i Gestapo.


Początek uroczystości upamiętniający ten smutny i tragiczny czas  wyznaczono na godzinę 10.00, przy tablicach - Bramy Głównej Obozu w Brzezince.
       Tablice zostały ufundowane przez Społeczeństwo Miasta i Gminę Oświęcim, 22 kwietnia 2001

 Uroczystości relacjonuję, od trzech lat dla Stowarzyszenia Górników w Brzezince.
Jestem naocznym świadkiem kultywowania pamięci o tamtych czasach.
Jestem świadkiem zaangażowania ludzi, którzy chcą pokazać młodemu pokoleniu ogrom cierpień, ludzi wyrzucanych siłą ze swych domów.
Ale, czegoś mi brak. Brak mi, tu większego udziału młodzieży ze szkół miejscowości dotkniętych tymi smutnymi wydarzeniami.
Przecież, to ich rodziców, dziadków spotkało to nieszczęście.
Starsze pokolenie boleśnie dotknięte dramatem tamtych dni, powoli odchodzi. Rodzi się pytanie: kto "nas" zastąpi?
Dlatego trzeba docenić zaangażowanie  Sołtysa Brzezinki - Andrzeja Ryszki - członka naszego Stowarzyszenia
Swoim uporem doprowadził do uporządkowania spraw wokół pamiątkowych tablic i jest głównym inicjatorem dzisiejszej uroczystości.

20 kwietnia każdego roku, spotykają się Ci, co chcą poprzez swoją obecnością oddać hołd ofiarom tamtych  dni - delegacje składają kwiaty.
Również - Poczet Sztandarowy,  naszego Stowarzyszenia, wziął udział w tej ceremonii.




Kolega, Władysław Ziajka w imieniu Stowarzyszenia Górników w Brzezince, składa kwiaty przed tablicą upamiętniającą ten smutny i tragiczny czas dla wielu ludzi, którzy zmuszeni  zostali do opuszczenia swoich domów.
Dla wielu z nich - nigdy nie było dane do nich powrócić.
Chwila zadumy.

piątek, 8 marca 2013

Dzień Kobiet

Pomysł zorganizowania spotkania z naszymi Paniami, narodził się w ubiegłym roku i był pomysłem wychodzącym naprzeciw oczekiwaniom, docenienia wielkiej roli kobiet w życiu Stowarzyszenia.
Panie niejednokrotnie dały dowód wielkiej pomocy w przygotowanie różnego rodzaju imprez, spotkań.
Są niezbędne i ich fachowa wiedza, jest należycie doceniana, przez Panów.
To, dzisiaj Panowie przygotowali - to spotkanie. Jak im "wyszło"? Tylko Panie są w stanie, na tak postawione pytanie odpowiedzieć.

Krótkie powitanie przez, Pana Przewodniczącego i kwiaty składane na ręce Pań: przez liderów Stowarzyszenia.

Rzut okiem na salę, gdzie dzisiaj odbyło się, miłe spotkanie z "Naszymi Paniami". Dyskusje na tematy poruszane - nie powstydziłoby się Zebranie Gminne. Zawsze zastanawiałem się - ilu panów potrzeba, by przegadać panie. Z mojego doświadczenia wychodziło mi do tej pory, że stosunek musi być: przynajmniej trzech panów na jedna panią. Jakież, było moje zdziwienie, że u nas wystarczy dwóch kolegów i dwanaście Pań jest "przegadanych".

Tu, oczywiście żartuję. Atmosfera spotkania była "prawdziwie rodzinna."

Ci - siedzący Panowie, to nie "Kółko Wzajemnej Adoracji". Dzięki pracy Panów na zdjęciu, nasze koleżanki mogły poczuć komfort chwilowego rozbratu od obowiązków domowych.

sobota, 2 lutego 2013

Zebranie Sprawozdawcze za rok 2012

Obecnych na sali członków Stowarzyszenia powitał - Pan przewodniczący Władysław Piętka. Omówił dokonania Zarządu minionego roku 2012 i szybko przekazał obowiązki prowadzenia dalszej części Zebrania koledze: Andrzejowi Ryszce.

Przegłosowano program Zebrania.

Głos zabiera: Pani Helena Setkowicz - przedstawia obecnym stan finansów Stowarzyszenia, a Pani Pani Jadwiga Pieczonka w imieniu Komisji Rewizyjnej, odczytała protokół i zgłosiła wniosek o udzielenie absolutorium Zarządowi Stowarzyszenia za działalność w 2012 roku. Wniosek poddano pod głosowanie i został przyjęty - jednogłośnie.

Powołano do Zarządu Stowarzyszenia - dwóch kolegów: Zdzisława Guta i Leona Tworusa.

Zebranie udzieliło Zarządowi Stowarzyszenia absolutorium za rok 2012.

Związku delikatną materią poruszaną na Zebraniu Sprawozdawczym - ograniczę się dzisiaj do przedstawionych powyżej zdarzeń.

sobota, 2 lutego 2013

Biesiada Noworoczna



Pomysł zorganizowania Biesiady Noworocznej, był strzałem w dziesiątkę. Gospodarz dzisiejszego spotkania Prezes Władysław Piętka z żoną. Dobry humor, to połowa sukcesu.
Zaczynało się dobrze i kończyło dobrze. Niedowiarków odsyłam do ostatniego zdjęcia na dole.
Wniosek sam się nasuwa. Trzeba to powtórzyć.

Szybki rzut okiem na suto zastawione stoliki, gdzie zasiadają goście dzisiejszego spotkania. Znajome twarze.

Panie Kazimierzu, Panie Marianie jest się z czego cieszyć. Czas na zabawę i wymianę poglądów.

Po gorącym posiłku - czas na popisy taneczne. Kapela pod czujnym okiem kolegi Stanisława Paszka: spisała się bez zarzutu.

Ostatnie tańce. Na zegarze wybiła godzina 24.00.




Wspominałem na początku, że po uśmiechu na twarzy można poznać jaka atmosfera panuje na sali. Nie miałbym dużych trudności - bo wyraz twarzy Prezesa na początku i uśmiech na twarzy Z-cy Prezesa są identyczne.

Podsumując - było pięknie.